Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019

Zielono nam...

Obraz
No niestety, moje dzieci mają ze mną przechlapane. Jako nie do końca spełniony projektant zieleni, sezon wegetacyjny spędzam grzebiąc w ziemi, zimę szperając po książkach, internecie i półkach z kalkami, a wycieczki biegając od drzewa do drzewa, od rośliny do rośliny. Jak się już sporo wie, to nie bardzo wiadomo co wymyślić dzieciom. Bo one już od dawna wiedzą, że na świecie mamy: - drzewa, - krzewy, - i rośliny zielne. A te ostatnie to rośliny jednoroczne, dwuletnie i byliny. Wiedzą również, że wiek XVII -XIX, to czas fascynacji naturalizmem, orientem i sprowadzania do Europy tzw. egzotów. O dobrze nam znanych magnoliach, platanach, rododendronach, astrach, łubinach, chryzantemach czy pelargoniach, nikt w Europie wcześniej nie słyszał. I na koniec wiedzą, że wielka miłość ich mamy i ich dziadka, miłorząb japoński to drzewo "iglaste". Dlatego do zajęć zaprosiliśmy inne dzieci. Na początek była wyprawa na łąkę i w krzaki, gdzie nazbieraliśmy liści i roślin zielnych.

Tango z Purchawką i Szalonym Kapelusznikiem

Obraz
Kolejnym królestwem, które omawiamy w ramach projektu są grzyby, szalone królestwo grzybów. Dlaczego szalone? Posłuchajcie... Moim dzieciom grzyby nieodmiennie kojarzyły się z roślinami. Taka systematyka zresztą do niedawna obowiązywała, więc nawet mi do głowy nie przyszło, żeby to prostować. I tu ponownie współczesna nauka spłatała nam figla, i to nauka z historią w tle. Starożytny grecki uczony Teofrast z Eresos (IV w. p.n.e.), zwany ojcem botaniki, miał z naszymi grzybami niemały problem. Posiadane przez nie cechy jednoznacznie wskazywały, że są to rośliny - rosły na ziemi, nie ruszały się. Teofrast zauważył jednak, że "rośliny" te nie posiadały korzeni, więc zagadką pozostawało dla niego jak się odżywiają. Mieszkańcy Rzymskiego Imperium nie byli aż tak ambitni, by zgłębiać grzybowe życie. Uznali iż grzyby powstają jako efekt uderzeń piorunów i przypisywali im magiczną moc, sprzyjającą płodności. Wkrótce potem wieki średnie wyklęły grzyby, które uważały za

Z protistem na talerzu

Obraz
- Protisty... - Pro.. co??? Chyba procariota?  Jądrowce. - Nie, to są protisty. - Ale przecież słowo protista nie istnieje! No właśnie... tak to już jest, gdy czas od ukończenia szkoły zaczyna się liczyć w dziesiątkach. Kiedyś życie było prostsze - dwa królestwa i koniec, czego potwierdzenie znajdziecie na poniższych zdjęciach. Zwróćcie uwagę, że bakterie również były wtedy roślinami, a o archeonach nikt jeszcze nie słyszał.   Teraz królestw mamy aż pięć: - bakterie, - protisty właśnie, - grzyby, - rosliny - i zwierzęta. Czy to coś zmienia z punktu widzenia samych protistów? Chyba nie bardzo. Za to ode mnie wymagało tygodnia powtarzania, zanim ta nazwa wskoczyła na dobre do mojej głowy. Rodzinne zmagania z protistami zaczęliśmy od zbadania budowy komórki jądrowca. Pomogła nam w tym książeczka wydana przez CEA, francuski komitet do spraw energii atomowej. Broszura jest częścią większej serii popularnonaukowej, wydanej w języku angielskim lub francuskim, którą można b

Jestem bakterią... cd.

Obraz
Wszystkie poprzednie bakteryjne aktywności spowodowały, że kolejnego dnia rano wystarczyło tylko rzucić temat, aby powstała najfajniejsza część całego projektu. Dzieciaki skleiły duże kartki i zabrały się, każde z osobna, za tworzenie własnej gry planszowej, której bohaterami były bakterie. Założenia obu gier były następujące: - każdy dysponuje własną kolonią pionów-bakterii, - bakterie mają do przejścia tor, na którym będą się namnażać lub ginąć, - pole rozmnażanie pozwala pionkowi-bakterii na podział czyli wprowadzenie kolejnego pionka do gry. Tyle ogólnych zasad, a teraz szczegóły. 1. U Stefka mieliśmy każdy swoją kolonię kapslowych bakterii, po 15 sztuk. Trasa składała się z okrągłych pól: neutralnych, czarnych i czerwonych. Pole czarne uprawniało do podziału bakterii czyli do wprowadzenia na trasę kolejnego pionka z posiadanej kolonii. Na polach czerwonych bakterie ginęły. Ale można się było ruszyć dowolnie wybraną żywą bakterią i nie ładować się w kłopoty. Tak