Tango z Purchawką i Szalonym Kapelusznikiem




Kolejnym królestwem, które omawiamy w ramach projektu są grzyby, szalone królestwo grzybów.
Dlaczego szalone? Posłuchajcie...

Moim dzieciom grzyby nieodmiennie kojarzyły się z roślinami. Taka systematyka zresztą do niedawna obowiązywała, więc nawet mi do głowy nie przyszło, żeby to prostować.
I tu ponownie współczesna nauka spłatała nam figla, i to nauka z historią w tle.

Starożytny grecki uczony Teofrast z Eresos (IV w. p.n.e.), zwany ojcem botaniki, miał z naszymi grzybami niemały problem. Posiadane przez nie cechy jednoznacznie wskazywały, że są to rośliny - rosły na ziemi, nie ruszały się.
Teofrast zauważył jednak, że "rośliny" te nie posiadały korzeni, więc zagadką pozostawało dla niego jak się odżywiają.

Mieszkańcy Rzymskiego Imperium nie byli aż tak ambitni, by zgłębiać grzybowe życie. Uznali iż grzyby powstają jako efekt uderzeń piorunów i przypisywali im magiczną moc, sprzyjającą płodności.
Wkrótce potem wieki średnie wyklęły grzyby, które uważały za narzędzie uprawiania czarnej magii.

Najbardziej ubóstwiane były grzyby na drugiej półkuli. Kult grzybów pojawia się w wielu kulturach starożytnych Ameryki Południowej - u Azteków, Majów, Olmeków. Grzyby uznawane były za magiczne przede wszystkim ze względu na ich właściwości halucynogenne, przy czym najbardziej znanym gatunkiem był nasz dobrze znany muchomor czerwony (Amanita muscaria). W arystokratycznych rodzinach Azteków, grzyby takie jadano na deser, jako zwieńczenie posiłku.


Przygodę z grzybami rozpoczęliśmy od ich poszukiwań w terenie. Pod koniec lipca udało nam się odnaleźć pieczarki rosnące na łące,

a miesiąc później kolonie borowika wysmukłego w pobliskim lesie.


Ten borowik przybył do nas z Ameryki Północnej całkiem niedawno (po 2011 roku). Świetnie się zaaklimatyzował i ostro konkuruje z naszymi rodzimymi gatunkami grzybów.  Uznawany jest za gatunek inwazyjny, choć dla grzybiarzy, którymi jest cała nasza rodzina jest spełnieniem marzeń. Okaz na zdjęciu ma 17 cm średnicy. Przy tych rozmiarach spokojnie można w nim zobaczyć Szalonego Kapelusznika z "Alicji w Krainie Czarów".

Przy okazji poruszyliśmy temat gatunków inwazyjnych (alochtonicznych), tj. o znacznej ekspansywności, które rozprzestrzeniają się naturalnie lub z udziałem człowieka i stanowią zagrożenie dla fauny i flory danego ekosystemu, konkurując z gatunkami autochtonicznymi o niszę ekologiczną, a także przyczyniając się do wyginięcia gatunków miejscowych.

Poza owocnikami grzybów wyższych, w lesie przyglądaliśmy się również porostom. Porosty zbudowane jako nierozdzielny związek grzybów z glonami, są organizmami pionierskimi. Paradoksalnie są przy tym świetnymi bioindykatorami. Wykorzystano to do budowy tzw. skali porostowej, według której określa się zanieczyszczenie powietrza. W naszej okolicy znaleźliśmy pustułkę pęcherzykowatą i mąklę tarniową, czyli żyjemy w Strefie V, o względnie mało zanieczyszczonym powietrzu.
Przypomnieliśmy sobie również naszą wycieczkę do Białowieży - mchy i porosty wędrujące po drzewach:





Ze względu na swą czułość porosty wykorzystywana była również do produkcji lakmusu. Papierek lakmusowy zna chyba każdy uczeń.



Jednak, ponieważ tegoroczne lato jest bardzo suche, próbowaliśmy poszukać grzybów bardziej dostępnych, choć mniejszych. W ruch poszedł mikroskop i drożdże piekarskie, należące do typu workowców. Udało się zaobserwować ich komórki, które jednak nie chciały się rozmnażać przez pączkowanie na wizji.

Bardziej przychylne były pleśniaki. Po sporządzeniu preparatu, na naszych oczach z zarodni wysypały się sporangiospory czyli zarodniki.


Następnie przyszedł czas na usystematyzowanie wiedzy i zabawę w większym gronie.
Na podstawie wikipedii przygotowałam podział królestwa grzybów wg różnych kryteriów.
Dzieci doskonale sobie poradziły z pogrupowaniem.





Następnie dostały atlas grzybów i karty trójdzielne i przystąpiły do rozpoznawania grzybów. Ich zadanie polegało również na określeniu czy dany gatunek jest grzybem jadalnym, niejadalnym lub trującym.
Największym zaskoczeniem okazała się purchawka - grzyb pospolity, w młodym wieku jadalny i niezwykle smaczny.


Przy okazji rozmów o grzybach wspomnieliśmy o największym owocniku świata (chiński grzyb Fomitiporia ellipsoidea; 10 metrów długości, 82 cm szerokości, waga 500 kg), i o największym (pod względem zajmowanej powierzchni) organizmie żyjącym na Ziemi (opieńka czarna z Gór Błękitnych;  powierzchnia grzybni 8,9 km²; waga 605 ton, wiek szacowany 8 tysięcy lat).

Grzyby jako królestwo okazały się niezwykle fascynujące. Dlatego w ostatnią podróż wakacji pojedzie z nami ta książka:


Może po jej przeczytaniu będę umiała wytłumaczyć dzieciom dlaczego coś co rośnie na ziemi i ma jakby korzenie jest bardziej zwierzęciem niż rośliną  ;-)






Tym razem było  ciekawie, inspirująco i wesoło. Dziękujemy Ilonie z bloga Kreatywnym Okiem,
za 
Projekt „Królestwo”   Sprawdź co zdziałali inni - zapraszamy!


projekt królestwo


Komentarze

  1. Coś czuję, że w tę książkę muszę się zaopatrzyć. Genialne zajęcia z dziećmi. Jesteś dla mnie mega inspiracją!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale cudne efekty grzybobrania! U nas prawie nie ma w tym roku grzybów :(


    PS. Ksiażka chyba znajdzie się na chciejliście!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Z protistem na talerzu

Jestem bakterią...